Moje wakacje planuje juz od dluzszego czasu. DLugo nie moglam sie zdecydowac, wahalam sie miedzy Kuba a Chinami i w ostatecznosci zdecydowalam.
Lece do Chin...Marzenie realizuje. Obecnie jestem na etapie przygotowan, czytania przewodnikow, zakreslania co warto zobaczyc, a co koniecznie trzeba ujrzec. Choc jeszcze kilka miesiecy pozostalo do wylotu wiem, ze czas minie nieslychanie szybko i nie obejrze sie jak wybije godzina wylotu. juhahaha
Mysle, iz wycieczka przyniesie wiele niespodzianek, wspanialych wrazen, a wraz z bagazem doswidczen przywioze piekne fotografie.
Moje piewsze spotkanie z Chinami, Chinczykami, oraz chinskim jedzeniem mialo miejsce w Stanach. Boze w jaki zachwyt wpadlam wowczas. Bufet chinski za 5 baksow oraz szybkosc obslugi przez Chinczykow, ich jakze smiesznych jezyk ogupily mnie kompletnie.
Co prawda na Chinskim jedzeniu zakonczylo sie wraz z koncem podrozy po USA kultura nadal wzbudzala we mnie zachwyt. ROzwoj tego kraju w ostatnich latach zastanawia mnie gdzie konczy sie ich pomyslowosc, tworczosc i pracowitosc. Pragne liznac tej kultury, moc na wlasne oczy przekonac sie jak zyja i jakie maja podejscie do codziennosci.
Lece sama. Tzn nie tak do konca... Wraz ze mna jedze grupa osob, z tym, ze zadnej z nich nie znam. Ufam, iz towarzystwo bedzie wysmienite i wspolnie bedzie zachwycac sie wielkoscia Chin.
Pozdrawiam
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz