piątek, 2 kwietnia 2010

sposob bycia

Nie wiem czy ktos to w ogole czyta, gdyz domyslilam sie po czasie... ze na zadnym z czytanych przeze mnie blogow nie zostawiam znaku po swoiej stronce ...Innymi slowy nikt nigdy nie dowie sie o moim istnieniu.

Anyway, moje zycie ostatnio to istne szalestwo.
Trenuje zawziecie. Nie spuszczam z oczu limitu biegow koniecznych do zrelizowania w danym tygodniu. Zauwazylam przy tym, iz moje dwukrotnie zlamane nogi odczuwaja to nieziemsko. Jednak nie poddam sie. Postawilam sobie nawet cel, ze dolaze wszelkich staran by byc w 1szej dziesiatce. Innymi slowy znaczy to, iz musze przebiec 10 km w 45 min max. Dam rade. Znam siebie dosc dobrze. W takich sytuacjach nie poddaje sie bez walki, tym bardziej, iz Monsz mnie wspiera, kibicuje, mierzy czas i zacheca. Nic nie zacheca bardziej niz wiara osoby kochanej.
A nastepny, to moze juz cos bardziej ciekawego. Coraz bardziej mysle o zarejstrowaniu sie w maratonie, ktory odbedzie sie w NY w listopadzie.

Z innej beczki. W pracy, w mojej grupie jestem ja i reszta. Ja to ja, reszta to Irlandczycy. Po 4 latach pracy w tymze banku, olsnilo mnie, ze nigdy nie bede ich czescia. Hmmm probowalam wszelakich metod przyblizenia sie do nich i nic... Nic nie daje oczekiwanym rezultatow. Czuje sie w tej grupie jak aliens z nikad. Coraz wiecej moich przyjaciol - Polakow, Wegrow, Slowakow skarzy sie na podobne niedogodnosci w pracy. Czyzby tak dalece nas nie lubiano, a moze kraj ten nie jest gotow na przyjecie tak duzej ilosci imigrantow.
Nie mialam tego problemu bedac w Stanach, choc tam "na serio" nie pracowalam, raczej bawilam sie praca w czasie wakacji. Jednak nie dotykalo mnie niz zlego za to, iz jestem Polka w amerykanskim teamie, tak jak dotyka mnie to tutaj. W ostatnim czasie znosilam to coraz gorzej. Az nagle mnie olsnilo, iz zamierzam to olewac. Byc soba, nie udawac kogos kim tak naprawde nie jestem. Choc ciezko byc tam soba wole to niz naginanie sie do ich sposobu bycia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz