niedziela, 4 kwietnia 2010

GUINNESS










W zeszlym tygodniu wybralismy sie na wycieczke do Muzelum Guinnessa. Bylo naprawde ciekawie. Dowiedzialam sie na czym polega tajemnicy tego gatunku alkoholu. W zasadzie nie piwa, gdyz tak naprawde Guinness jest Guinnessem, a nie piwem jako takim. Browal zalozyl w 1759 w Dubline Artur Guinness. A sama fabryka odniosla niesamowity sukces w samej Irlandii jak rowniez na calym swiecie.
Wstep nie nalezy do najtanszych, kosztowal nas 17 euro za osobe.
Samo muzelum jest bardzo ciekawe, choc spodziewalam sie czegos wiecej. Czegos na miare tej welkiej marki. Malo w nim staroci i pamiatek. Choc na 3cim pietrze mozna podziwiac gabloty z akcentami sprzed lat.

Wycieczka po muzelum zaczyna sie od ogolnej opowiesci przewodnika o browarze a pozniej na kazdym poziomie dowiadujemy sie czegos wiecej o samym zalozycielu, ale przede wszystkim recepturze Guinness'a oraz samej procedurze koniecznej do wytworzenia tegoz wybornego trunku. Najwazniejszymi skladnikami browaru jest jeczmien, chmiel, woda. Na bazie tych skladnikow powstaje wlasnie Guinness, ktory jest afrodyzjkamiem rowniez.

Przechodzac przez kolejne pietra wspoluczetniczymy poniekad w samym procesie powstawania brawaru (dzieje sie to niemal na naszych oczach - na plazmach widzimy cala jego prdukcje) na koniec uczestniczymy w "mini kursie" wlasciwego nalewania Guinnessa. Jest to bowiem sztuka. Do nalania tegoz ciezkiego, czarnego napoju potrzebny jest specjalny rytualu. Zaczynamy od powolnego nalewania Guinness'a do Pinta po jego sciankach, po napelnieniu naczynia odstawiamy je na okolo 2 min, celem opadniecia piany, po czym dopelniamy pint do jego konca.


Na zakonczenie otrzymalismy certyfikaty przejscia przez kurs serwowania alkoholu. A finalem wycieczki jest moment skonsumowania pinta na szczycie Muzelum - Graviti - z ktorego podziwialismy widoki Dublina.

Ehhhh bylo wybornie.














Brak komentarzy:

Prześlij komentarz