środa, 3 marca 2010

Szczescie


Jestem szczesliwa, iz tyle rzeczy ostatnio dzieje sie w moim zyciu... Rzeczy pozytywnych. Jestem szczesliwa, iz dzieki swojej determinacji, planom, staram sie osiagac drobnymi kroczaki to co zaplanowam. Ten rok zaczal sie niesamowicie, a przede mna przeciez tyle wspanialych wydarzen. Slub, maraton, wyprawa do Chin.
Ale i tych mniejszych, treningi, pokonywanie bolu i zwalczanie swych niedoskonalosci.

Poraz pierwszy w zyciu stwierdzam, ze to wcale nie jest takie trudne, nie jest wcale trudne byc szczesliwym. Bo nie trzeba sie zenic, czy jechac do Chin by zmierzyc sie ze szczesciem. Chodzi glownie o osiaganie swych zamierzen, dazenie do zdobywania "wierzcholkow gor". Mniejszych lub tych na miare najwazniejszych w zyciu. Tego wlasnego Mont Everest.

Fakt, moich reularnych cwiczeni, regularnego biegania rownie mocno mnie cieszy jak zblizajaca sie podroz do Azji. Podkreslam, ze podroz odbedzie sie bez znajomych, bez Meza. Czasem dobrze jest pobyc samemu, poukladac balagan na polkach i zlapac dystans do wszystkiego w okol.

Zdecydowanie zgadzam sie z teza, iz pozytywne zdarzenia przyciagaja kolejne pozytywne i ze od nas samych zalezy bardzoooo wiele.
Wierze, ze jeden usmiech zostanie odwzajemniony. Ze tak naprawde licza sie drobne gesty, ktore na pewno wroca do nas z wieksza sila.

Dzisiaj jestem szczesliwa. W zasadzie nic wielkiego sie nie zdarzylo. A jednak w srodku czuje, iz rozpiera mnie pozytywna energia. Co prawda po ostatnim treningu nie bylam w stanie przejsc swoich 11 km, ktore pokonuje od miesiescy kazdego dnia, ale w konsekwencji dalam rade.
Trzeba cieszyc sie z drobnych rzeczy, by moc przyjac te wielkie z rownym rozmachem ;-)

Pozdrawiam cieplo.
E

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz